sobota, 16 listopada 2013

Gdy księdza nie ma na miejscu, dojeżdża wtedy do Zabłotowa jeden z kapłanów z sąsiednich parafii (Śniatyń lub Kosów). Duchowni stosują tu zasadę wzajemności, aby zawsze wierni mieli dostęp do sakramentów. W tym tygodniu Zabłotów korzystał z pomocy duszpasterskiej księdza ze Śniatynia (22 km).

W drodze powrotnej na Ukrainę przejeżdżałem wyjątkowo przez przejście graniczne Medyka-Szehyni, żeby załatwić pewną sprawę w Mościskach - miasteczku do dziś w 1/3 zamieszkanym przez Polaków, pomimo przymusowych wysiedleń. To był mój ostatni przejazd przez Medykę! Chociaż zostałem miło obsłużony przez polskich strażników, nie chcę wracać drugi raz do tego "folkloru", który zostaje w pamięci, gdy czeka się w długiej kolejce (dziś 4 godziny!). 
Wszechobecne "mrówki" handlujące papierosami i alkoholem, polska policja bezbronna wobec fali przemytu, jeżdżąca (dla odstraszenia?) wzdłuż ponad kilometrowego sznurka samochodów, zniecierpliwieni kierowcy, szczególnie ci ukraińscy, bo dla nich codzienne przejazdy do Polski (z pełnym bakiem paliwa + 10 l w kanistrze oraz dozwolonymi dla każdego pasażera 2 paczkami papierosów i butelką wódki ;) to forma pracy. Wracając, przywożą na ukraińską stronę tańsze jedzenie, szczególnie mięso i produkty mleczne. I tak kilka razy...
A do granicy jeszcze daleko...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz