W kraju, gdzie ciągle przemilcza się zbrodnie na Polakach z lat 1943-46, a ich mordercom stawia się pomniki, prezydent dyplomatyczną wazeliną zrównał "bratobójcze walki", nie nazywając oprawców po imieniu. Jego wypowiedzi będą więc z przyjemnością cytowane przez ukraińskie media jako pogodzenie się Polaków z ukraińskim punktem widzenia historii. Sprowadza się on do słów kluczy: Ukraińcy=odwieczne ofiary, Polacy=odwieczni wrogowie oraz ukraińskiej puenty na wspólną historię - "co złego, to nie my".
Polonia na Kresach, świadoma jak ważna była ta wizyta i każde słowo prezydenta nad grobami w Bykowni, nie widzi w nim już głowy swojej Ojczyzny...
Policzkiem w twarz dla Europy walczącej z faszyzmem jest ostatnia decyzja Rady Najwyższej Ukrainy. Przyjęła ona w czasie wizyty w kraju B. Komorowskiego ustawę o uznaniu „Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów” i „Ukraińskiej Powstańczej Armii” (OUN-UPA) za bojowników o niepodległość Ukrainy w XX wieku i zapewniła ich członkom prawo do gwarancji socjalnych. Ukraiński parlament zagroził też karami dla tych, którzy będą negowali cel walk żołnierzy UPA.
I tak wcześniej 100 mln euro obiecane przez polską premier poszło do kraju z antypolską ideologią...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz