Awaria elektryki w kościele sprawiła, że pół budynku nie ma światła. Dziś z sąsiadem, p. Andrijem, który jest równocześnie parafianinem, ponad 4 godziny spędziliśmy w kościele szukając przyczyny tej usterki. P. Andrij wyszedł nawet na strych, ale póki co, orzech jest za twardy do zgryzienia. Prawa strona jest nadal "sparaliżowana" ciemnością, z wyjątkiem zakrystii, którą udało się podłączyć na nowo. Przy okazji, mogłem pierwszy raz w życiu zobaczyć neogotyckie sklepienia krzyżowo-żebrowe nie od dołu, a od góry:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz