Mam nadzieję, że ten fragment historii parafii Pistyń przeczyta wiele osób na świecie. Wymagał on bardzo dokładnej i wyważonej kwerendy źródłowej, by jak najlepiej przybliżyć nieznane/zapomniane fakty.
24 lipca 1943 r. dwóch zakapturzonych uzbrojonych mężczyzn wyciągnęło proboszcza z plebanii. Dla pozorów, stukali do drzwi, wołając po niemiecku: "Otwierać drzwi!", a jeden z nich był ubrany w niemiecki mundur. Ks. Józef kazał od razu uciekać s. Agnieszce, jednak naprawdę nie było dokąd. Okazało się, że mężczyźni mówili po ukraińsku i chcieli tylko jego. Ksiądz poprosił siostrę o chleb, ale Ukraińcy się nie zgodzili. Do przybyłych powiedział: "Proszę się nie bać, ja nie ucieknę". Gdy wychodził, ksiądz zawołał jeszcze: "Mama, mama!" i "Niech siostra zamyka wszystkie drzwi!". Jego matka, staruszka, później wspominała, że chciał wziąć ze sobą różaniec, ale mu nie pozwolono. Domownicy byli przekonani, że księdza zabrała policja, ale nazajutrz nikt nic nie wiedział.
24 lipca 1943 r. dwóch zakapturzonych uzbrojonych mężczyzn wyciągnęło proboszcza z plebanii. Dla pozorów, stukali do drzwi, wołając po niemiecku: "Otwierać drzwi!", a jeden z nich był ubrany w niemiecki mundur. Ks. Józef kazał od razu uciekać s. Agnieszce, jednak naprawdę nie było dokąd. Okazało się, że mężczyźni mówili po ukraińsku i chcieli tylko jego. Ksiądz poprosił siostrę o chleb, ale Ukraińcy się nie zgodzili. Do przybyłych powiedział: "Proszę się nie bać, ja nie ucieknę". Gdy wychodził, ksiądz zawołał jeszcze: "Mama, mama!" i "Niech siostra zamyka wszystkie drzwi!". Jego matka, staruszka, później wspominała, że chciał wziąć ze sobą różaniec, ale mu nie pozwolono. Domownicy byli przekonani, że księdza zabrała policja, ale nazajutrz nikt nic nie wiedział.
Ks. Józef Grzesiowski. Lata 30-te XX w. (Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe) |
Ofiarą nacjonalistów padł wtedy również dr Stanisław Kaliniewicz. Był on chirurgiem, ordynatorem szpitala w Kołomyi i przyjeżdżał do sąsiedniej wsi Szeszory, gdzie miał swój dom letniskowy. Późnym wieczorem w sobotę wywołano go na posterunek ukraińskiej policji w celu przesłuchania. Następnego dnia znaleziono jego zwłoki (na wpół spalone) na łące pod lasem. Wcześniej, w pobliżu w krzakach, natrafiono na ciało ks. Józefa schowane w liściach i gałęziach półtora kilometra od plebanii.
Do wioski z Kołomyi i Kosowa przyjechała niemiecka kryminalna policja, zrobili zdjęcia zwłok. Przez prawie dwa dni - do ich przyjazdu - musiały leżeć nietknięte, obłocone, brudne. Świadkowie - parafianie czekający na oddanie ciała - widzieli zaciągnięty na szyi sznur oraz mocno związane ręce, na których skóra była przecięta aż do kości. Być może znęcano się nad nim, ciągnąc go w ten sposób po ziemi?... Obdukcja wykazała również sino-czarne ślady w okolicy nerek. Portfel i zegarek proboszcza nie zostały znalezione. Znaleziono tylko okulary. Dopiero po dokładnych oględzinach przewieziono ciało, by siostry Rodziny Maryi mogły je oczyścić i włożyć do trumny.
Wtedy na plebanię przyszedł o. grekokatolicki Wasyl Babyn i płakał nad trumną, przepraszał ks. Józefa, jakby był winien jego śmierci. On też poprowadził tzw. eksportę zwłok do kościoła z udziałem ks. Franciszka Wołoszczuka z Kołomyi i dwóch franciszkanów z Kosowa: o. Benedykta Porzyckiego i o. Eugeniusza Węgrzyna. O. Wasyl w mowie pożegnalnej, wygłoszonej w j. polskim, powiedział m. in. "Zbrodnicza ręka targnęła się na niewinnego księdza". We mszy pogrzebowej wzięli udział: ks. Piotr Szafraniec (uciekinier z Jabłonowa do Kołomyi), z Kut ormiański ks. Samuel Manugiewicz i rzymskokatolicki ks. kan. Wincenty Smal i o. Eugeniusz Węgrzyn, który wygłosił kazanie, po tym jak przyjaciel zmarłego - ks. Piotr - wymówił się z tego zadania. Ks. Józefa pochowano naprzeciwko drzwi głównych do kościoła, obok nagrobka ks. Schultza (zm. 1905 r.). Policja aresztowała oskarżonych o zbrodnię (Wołodymyra Tkaczuka i Wasyla Iwaniszyna), ale ostatecznie puściła ich wolno.
Wtedy na plebanię przyszedł o. grekokatolicki Wasyl Babyn i płakał nad trumną, przepraszał ks. Józefa, jakby był winien jego śmierci. On też poprowadził tzw. eksportę zwłok do kościoła z udziałem ks. Franciszka Wołoszczuka z Kołomyi i dwóch franciszkanów z Kosowa: o. Benedykta Porzyckiego i o. Eugeniusza Węgrzyna. O. Wasyl w mowie pożegnalnej, wygłoszonej w j. polskim, powiedział m. in. "Zbrodnicza ręka targnęła się na niewinnego księdza". We mszy pogrzebowej wzięli udział: ks. Piotr Szafraniec (uciekinier z Jabłonowa do Kołomyi), z Kut ormiański ks. Samuel Manugiewicz i rzymskokatolicki ks. kan. Wincenty Smal i o. Eugeniusz Węgrzyn, który wygłosił kazanie, po tym jak przyjaciel zmarłego - ks. Piotr - wymówił się z tego zadania. Ks. Józefa pochowano naprzeciwko drzwi głównych do kościoła, obok nagrobka ks. Schultza (zm. 1905 r.). Policja aresztowała oskarżonych o zbrodnię (Wołodymyra Tkaczuka i Wasyla Iwaniszyna), ale ostatecznie puściła ich wolno.
Chronologicznie, ks. Józef Grzesiowski, był jednym z pierwszych kapłanów zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów w Galicji Wschodniej, poza Wołyniem, gdzie od tzw. krwawej niedzieli płynęły wokół plebanii i klasztorów strumienie krwi. Dwa zabójstwa zasłużonych Polaków w powyższej parafii były początkiem fali przemocy w Pistyniu i Szeszorach.
Warto dodać, że w zachowanych wspomnieniach istnieją rozbieżności co do daty śmierci. Część świadków, sugerując się z perspektywy czasu liturgicznym dniem św. Anny podaje tragiczną noc z datą 25/26 lipca. Autor pracy kierował się jednak spisanymi przez duchownych relacjami odesłanymi do kurii we Lwowie w krótkim czasie po tragedii, by uznać za wiarygodne dni 24/25 lipca 1943 r. (odpust w Jabłonowie mógł być przeniesiony na niedzielę 25 lipca).
Ciekawostką - smutną, niestety - jest fakt, że kapłani posługujący w Pistynie przed i po ks. J. Grzesiowskim byli ciężko doświadczani przez los. Na przykład, poprzednik ks. Józefa w latach 1924(?)-1930, ks. Izydor Wegrzyniak, jako proboszcz w Cieszanowie, został aresztowany przez Niemców i zginął w czerwcu 1942 r. w obozie koncentracyjnym w Linzu (wg innych źródeł, w transporcie do obozu).
Groby księży w Pistyniu (stan na 2017 r.) |
Ciekawostką - smutną, niestety - jest fakt, że kapłani posługujący w Pistynie przed i po ks. J. Grzesiowskim byli ciężko doświadczani przez los. Na przykład, poprzednik ks. Józefa w latach 1924(?)-1930, ks. Izydor Wegrzyniak, jako proboszcz w Cieszanowie, został aresztowany przez Niemców i zginął w czerwcu 1942 r. w obozie koncentracyjnym w Linzu (wg innych źródeł, w transporcie do obozu).
Ciąg dalszy czeka na opracowanie.
opr. A. Więch
Część II Historii parafii Pistyń (sylwetka ks. J. Grzesiowskiego) TUTAJ
Poniżej film - wspomnienia mieszkańca Pistynia:
Poniżej film - wspomnienia mieszkańca Pistynia:
Na zdjęciu krzyż prawdopodbnie nowo osadzony, w tle topole które otaczały kościółek. Czy znane są księgi cmentarne, aby móc zlokalizować groby krewnych? Wiem że nawet obecnie w Polsce po 10 latach niszczą groby, aby pochować na ich miejscu innych. W Pistyniu na cmentarzu rzymskokatolickim zaczęto chować grekotalików i w ten sposób chcą definitywnie zniszczyć pamięć po byłych polskich mieszkańcach. Czy można znaleźć miejsca pochówku krewnych dopóki definitywnie ich nie zniszczono? pistnka@windowslive.pl
OdpowiedzUsuń1. Tak małe galicyjskie cmentarze nie miały ksiąg cmentarnych, a księgi zmarłych nie posiadają informacji o lokalizacji grobu.
Usuń2. Dzięki temu, że na rzymskokatolickim cmentarzu są chowani jego sąsiedzi (wschodniego obrządku), jest nadzieja, że mieszkańcy uszanują to miejsce. Cmentarz żydowski został zniszczony w okresie powojennym i dziś nie ma po nim śladu.
3. Nieliczne nagrobki posiadają czytelne napisy, w tym po niemiecku.
Pozdrawiam serdecznie :)