"Pragnąc dobrze wypełnić funkcję pasterza, proboszcz powinien starać się poznać wiernych powierzonych jego pieczy. Winien zatem nawiedzać rodziny, uczestnicząc w troskach wiernych, zwłaszcza niepokojach i smutku, oraz umacniając ich w Panu, jak również – jeśli w czymś nie domagają – roztropnie ich korygując [...]."
Pamiętając na te słowa, proboszcz Zabłotowa przed kolędą przypomniał parafianom sens wizyty duszpasterskiej. Przede wszystkim chodzi o spotkanie w domu na wspólnej modlitwie i o rozmowę z kapłanem na temat swojej wiary, parafii, codzienności; ewentualne pytania lub uwagi co do pracy księdza.
Porównując z polskim odpowiednikiem, ukraińska kolęda zostawia lepsze wspomnienia "po obu stronach stołu". Powodów jest wiele, począwszy od większej rezerwy czasowej na każdą rodzinę (30-50 min), kończąc na szczerości Ukraińców w rozmowach o swojej wierze.
Chętni wpisują się wcześniej na listę, zaznaczając konkretny dzień i godzinę wizyty. Miesiąc temu, po niedzielnej mszy podszedłem do jednej z gimnazjalistek, by zadać jej pytanie: "Twój dom jest na liście? Kiedy Cię odwiedzę?". Po chwili milczenia, usłyszałem odpowiedź: "U mnie ojca nie będzie...". Wtedy dopiero zrozumiałem, że zrobiłem gafę - ta dziewczyna jest jedyną osobą wierzącą w swoim domu! Swoją wiarę zawdzięcza nie rodzicom czy rodzeństwu, ale najlepszej koleżance. To się nazywa świadectwo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz