środa, 2 kwietnia 2014

Przyprowadzić kogoś do Boga...

Przy okazji zastępowania księdza w sąsiedniej parafii w Śniatynie (22 km), poznałem nową rodzinę, którą odwoziłem dziś po Mszy św. do domu przy trasie Śniatyn-Zabłotów. Na Mszy św. była mama z córką. Mieszkają 7 km od kościoła. 
W trakcie rozmowy w samochodzie zadałem pytanie, które można spokojnie skierować do wszystkich w młodszym i średnim wieku, którzy nie byli ochrzczeni przed wojną:
"Jak to się stało, że przychodzicie do kościoła?"
Okazało się, że do świadomej wiary przyprowadzili ich znajomi. Zaproponowali przyjść na odpust do kościoła razem z nimi i coś w nich drgnęło. Od roku swoją wiarę zawdzięczają nie dziadkom, nie księdzu, ale właśnie znajomym, którzy też wcześniej nawrócili się dzięki świadectwu innych.
Obecnie córka (w wieku gimnazjalnym) przygotowuje się do I Komunii św.

Najbardziej owocne jest apostolstwo świeckich. W Zabłotowie większość parafian w wieku 25-50 lat to ludzie ochrzczeni w cerkwi, którzy po etapie pytań i szukania odpowiedzi lub po prostu kryzysu wiary, zaczęli wierzyć, bo doświadczyli życia ewangelią u znajomych w pracy, u sąsiadów, u kolegi ze szkoły. 

Pytanie do mnie i do Ciebie: 
czy widząc moje życie, ktoś może się nawrócić czy odwrócić od wspólnoty Kościoła?...

1 komentarz: