sobota, 10 maja 2014

Smutne święto jak nigdy przedtem


Środek gwoździeckiego rynku zajmuje
cmentarz Armii Czerwonej
9 maja, czyli w krajach postkomunistycznych tzw. dzień zwycięstwa (ukr. deń peremohy, ros. dień pabiedy), w tym roku był obchodzony dosyć skromnie w swoich oficjalnych ramach. 
W Gwoźdźcu, na przykład, przemawiał na początku obchodów tylko szef gminy (holova selyszcznioji rady). Nie było składania wieńców i zapalania zniczy na "bratniej mogile" - cmentarzu żołnierzy Armii Czerwonej, który znajduje się w parku, w samym centrum rynku.
W przemówieniu wójt zaznaczył, że dzień zwycięstwa z 1945 r. nie był do końca zwycięstwem, bo miejsce jednego terroru zajął inny i dziś, 69 lat od tamtych wydarzeń, Ukraina znowu przekonuje się, co do intencji "bratniego narodu". Myślę że to mocne słowa, awangardowe jak na mentalność ludzi wychowanych patriotycznie w Związku Radzieckim, ludzi zapatrzonych do niedawna w Moskwę i rosyjską kulturę...
Później nastąpiła panachyda - nabożeństwo żałobne - w tym roku pierwszy raz w historii nowy prawosławny proboszcz pozwolił na jej ekumeniczny charakter i zaprosił do modlitwy również duchownych katolickich wschodniego i zachodniego obrządku. 

Sztuczne kwiaty
zostały z innych uroczystości


"Wieczna chwała bohaterom poległym
 w bojach z niemiecko-faszystowskimi zaborcami
1941-1945.
Bohater Związku Radzieckiego
Skaczkow Nikolaj Pawlowycz"
(Napis po rosyjsku)
"Współmieszkańcom, którzy zginęli na frontach
Wielkiej Wojny Ojczyźnianej"
(Napis po ukraińsku)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz